Dzisiaj może bardziej osobiście i refleksyjnie niż „mądrze” i marketingowo. Zdarzało się Wam kiedyś nie spać po nocach? Tak? To witajcie w klubie!
Mija kolejny tydzień, w którym minimum 3 razy człowiek kładzie się spać po 3 w nocy/nad ranem. Kładzie się spać, żeby wstać i pójść do pracy tylko po to, żeby wrócić do domu i …pracować.
Też się tak poświęcacie?
Pewnie część z Was tak – i to właśnie dla Was jest ten tekst, bo to Wy go prawidłowo zrozumiecie.
Zastanawiam się nad tym, ile wymaga od nas branża i czy naszą pracę można skatalogować w sposób „8 godzin i do domu”? Mój przykład pokazuje, że nie. 8 godzin i do domu jest dla mnie abstrakcją porównywalną do lotu w kosmos.
Dzisiaj walczę z ofertą na tzw. wczoraj. Normalnie bym to pewnie zlał, gdyby nie fakt, że klient dobry (ba, nawet bardzo!) i gdyby nie to moje wewnętrzne przekonanie o słuszności sprawy i idei której się poświęciłem. Marketing internetowy – nikt nigdy nie mówił, że będzie lekko. Z drugiej strony nikt nie mówił, że to zajęcie na fulltime, które często koliduje z życiem rodzinnym i innymi planami, które człowiek sobie układa, a które w momencie biorą w łeb gdy dzwoni telefon i słyszysz (case sprzed kilku dni):
– panie […], mamy kryzys. Bo wie Pan, mamy taką a taką sytuację.
Kryzysy wybuchają w weekendy – znacie? Pewnie, że tak …
I właśnie tak jest – planujecie, rezerwujecie a tu trach i trzeba ratować klienta, bo kto jak nie my? – dzielne zastępy marketingowców, specjalistów od wizerunku, specjalistów od PR i znawców tematu.
Szczerze to gdyby parę lat temu ktoś mi opowiedział, że można w pracy być 24/24 to bym nigdy nie uwierzył. Jestem trochę zły, bo branża wymaga ode mnie (od nas), abyśmy byli zawsze do dyspozycji (kojarzy mi się to trochę z lekarzem. Jak wygląda praca lekarza na dyżurze słyszeliście – praca ponad siły, często alkohol aby jakoś funkcjonować etc.).
Czy zawód marketingowca jest zawodem szczególnej odpowiedzialności za markę wobec klienta (i ogółu społeczeństwa), czy raczej powinien być traktowany czysto zarobkowo, z podejściem olewacza, który traktuje siebie ponad to co robi?
Praca ponad siły w wymiarze 24/24 …i jestem zmęczony. Chce mi się tak po prostu odetchnąć, wyjechać gdzieś z dala od komputera i telefonu. Mam takiego jednego klienta. Lubię go bardzo, jesteśmy przyjaciółmi, pomogłem mu zarobić jego pierwszy milion. Teraz ma ich kilkanaście…
Pisze do mnie maila – nie odpisuję (w 5 minut), pracuję nad ważnym tematem z terminem na już. Więc dzwoni telefonem – nie odbieram. Dostaję sms. Rzucam okiem – zgadnijcie kto?
Gdy myślę, że mam chwilę spokoju (bo w końcu ileż można), wyskakuje mi info na messengerze „jesteś?”. Nie odpisuję – to naprawdę pilny temat na JUŻ!
Po chwili dzwoni Messenger. Nie odbiera – wyskakuje powiadomienie na Skypie… Potem był jeszcze WhatsApp, Signal, Viber i inne komunikatory. Naliczyłem 12 prób kontaktu różnymi kanałami w czasie 1 godziny.
Macie takich klientów?
Skończyłem co miałem zrobić, oddzwaniam (może faktycznie coś poważnego się stało?)
(słyszę w słuchawce) – aaa… nie, nie. Nic poważnego, Wy się Facebookami też zajmujcie?
– Tak, też (choć osobiście nie mam przekonania, chyba że wykorzystujesz go jako kanał komunikacji czy platformę relatywnie taniej reklamy banerowej).
– To super, bo będę miał dla Ciebie temat. Musimy się spotkać. O 19 co robisz?
…w sumie co mogę robić? Mam kochaną, cierpliwą (ale to naprawdę cierpliwą) żonę z którą nie byłem nigdzie od miesiąca, bo wszystkim się nagle przypomniało, że jest coś takiego jak marketing i Internet no i w sumie nawet jest na to budżet.
Zastanawiam się czasem nad sobą, nad tym wszystkim co robię zawodowo. I nie wiem, może to ze mną jest coś nie tak. Chcę zawsze dać z siebie 110%, zrealizować wszystko jak najlepiej, przyłożyć się, dowieźć wynik z bonusem i sprostać temu czego się ode mnie wymaga. Wymaga to jednak dużo pracy, samodyscypliny i samozaparcia.
Jednak ile można? Nie raz słyszę, że długo tak nie pociągnę …
SocialOn
3 Comments
Leave a Reply