in

Nowy Rok, nowe wyzwania (stres i odpowiedzialność)

Nie lubię początku roku. Myślę, że cała branża go nie lubi. Rozmawiając ze znajomymi, którzy prowadzą swoje agencje  marketingowe i domy mediowe, narracja każdej wypowiedzi jest taka sama. Kto u licha wymyślił rok budżetowy w firmach?

Wole nigdy się nie kończy

Żeby przedstawić Wam obrazowo. Wolne zaczyna się w połowie grudnia, bo ludzie biorą wolne. Trwa to do połowy stycznia, a bo to Trzech Króli, a bo to coś …

Później, w połowie stycznia zaczyna się coś klarować. Następnie zaczynają się ferie. W zależności od tego, gdzie masz klientów możesz mieć szczęście i tylko część z nich wyjedzie z dziećmi. U nas trwa to blisko 2 miesiące – klienci z całego kraju. Kiedyś nawet zrobiliśmy taką mapkę z podziałem na województwa i pozaznaczaliśmy kto kiedy będzie poza zasięgiem.

Oczywiście, często to wszystko zależy indywidualnie od klienta. I skłamałbym twierdząc, że nie mam klientów, którzy nigdy nie mają wolnego. W branży ceni się takich ludzi. Wiem, nie można przeginać. Jeśli jednak piszesz do kogoś coś ważnego o 22 w nocy, a po 5 minutach masz odpowiedź, to masz takie przemyślenia, że tak. Z tą osobą dobrze ci się pracuje i chciałbyś, żeby wszyscy tacy byli.

Styczeń zawsze jest ciężki

Jak wygląda marketing w styczniu?

W przyszłym tygodniu, po urlopie, po feriach itd. I tak mijają kolejne dni.
Najgorsze w marketingu jest to, że niby masz pewną pulę klientów, niby masz z nimi dobre relacje ale w życiu nie ma nic pewnego. Bardzo często życie wygląda tak, że zaskakuje. Zarówno pozytywnie jak i negatywnie.

W styczniu normalnie funkcjonująca agencja ma stałe koszty. Czyli utrzymanie pracowników, narzędzi, kontynuacja jakiejś kampanii marketingowej którą sam dla siebie realizujesz (chociażby miało to być wyłącznie SEO). Do tego czynsze, abonamenty, stałe opłaty …

Koszty więc są, nie można ich nie mieć. Chociaż to byłaby idealna sytuacja. Pracowników nie zwolnisz – byłaby to skrajna nieodpowiedzialność i głupota. Zwłaszcza, jeśli na ich szkolenie i edukację poświęciłeś dużo czasu, energii i co za tym idzie – pieniędzy.

Od lutego jest już lepiej

W lutym tak na dobrą sprawę zaczyna się coś dziać. Wraca część podpisanych zleceń, klienci dzwonią i mówią „dobra, startujemy”. I powoli wszystko zaczyna wracać na właściwe tory. Pooowoli, bo wiadomo – zawsze coś się przeciągnie. Czasami trzeba poczekać na rozstrzygnięcie przetargu, w którym złożyłeś świetną ofertę. Innym razem dzwoni do Ciebie kierownik produktu z informacją, że ruszamy jest akceptacja tylko, zarząd musi podpisać a zarząd wyjechał. Wróci za dwa tygodnie. Więc jeszcze proszę o chwilę cierpliwości …

Walczymy więc na kilku frontach – zleceniowych, finansowych, sprzedażowych.

Gdyby nie dobry dział sprzedaży, to z perspektywy czasu zastanawiam się jakby wyglądała taka agencja. Jak to wszystko zacząć, wykonać pierwszy ruch – założyć spółkę, stworzyć ofertę, wykonać pierwszy telefon, pierwsze spotkanie. I jak wszystko się uda, to finalizujesz sprzedażą. Realizujesz usługę. Im szerzej działasz, tym więcej ludzi potrzebujesz, im więcej ich potrzebujesz tym generujesz większe koszty. I później znów wracasz do punktu wyjścia – musisz mieć sprzedaż, żeby to wszystko utrzymać.

Grudzień i styczeń, to dla wielu najfajniejsze miesiące (nie licząc wakacji). Dla mnie i całej branży – najgorsze. Przełom roku mógłby nie istnieć.

SocialOn

[Głosów:1    Średnia:5/5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Marketing w grudniu, grudzień w marketingu

Praca w marketingu – marzenia kontra rzeczywistość